Rozświetlenie w makijażu ślubnym to jeden z najważniejszych trendów 2017 roku. Ciężkie i matowe makijaże odchodzą w zapomnienie, a strobing zostaje na dobre. Na rynku jest wiele różnych rozświetlaczy, ja też mam już swoje ulubione.
Rozświetlacz w tym sezonie będzie służył w szczególności do konturowania twarzy, a makijaże będą bardziej lekkie i świeże. Aplikujemy zawsze w kształcie trójkąta piękności, ale można zastosować go także na powieki, a gdy dekolt sukni jest głębszy, na obojczyki i ramiona.
Rozświetlacze w płynie, takie jak mój ulubiony odcień Inglot (Rozświetlacz do twarzy i ciała nr 70), często mieszane z podkładem dają piękny, a zarazem delikatny efekt naturalnego rozświetlenia skóry. Inglot posiada także świetny rozświetlacz w formie sypkiej, który można dodawać także do cieni i pomadek.
Metody nakładania rozświetlaczy na mokro i na sucho można łączyć dowolnie, w zależności od tego jaki efekt chcemy uzyskać. Niektóre kosmetyki są także w formie 2w1, na przykład w połączeniu z różem (subtelny Estee Lauder) lub podkładem (Guerlain – pięknie rozświetla cerę!).
Rozświetlająca baza z Guerlain to kolejny produkt, który da piękne i naturalne rozświelenie cery, można to osiągnąć także poprzez dodanie odrobiny rozświetlacza do bazy nawilżającej z Laury Mercier (kiedy chcemy utrwalić makijaż nie dodawajmy nic do bazy i zastosujmy mocniejszą bazę utrwalającą, np Benefit).
Przed Wami ślubny makijaż pięknej Magdaleny w obektywie Mateusza Wojnara