Pisaliście do mnie wielokrotnie z prośbą o wpis na temat podróżowania ze zwierzęciem na pokładzie samolotu w tak dalekie destynacje jak zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. W związku z tym, że miałam wiele przygód (mniej lub bardziej przyjemnych) moje doświadczenia faktycznie są warte opisania. Jak pewnie niektórzy z was wiedzą, jestem szczęśliwą posiadaczką młodego kociaka. Zważywszy na to, że na blogu piszę nie tylko o makijażu, ale i o podróżach, przygotowałam dla was właśnie ten bardzo obszerny wpis.
O kim mowa?
Moim zwierzęciem jest dwuletni, rudy kot o imieniu Bandyta. Imię nadałam mu trochę przypadkowo, ale szybko okazało się, że coś w tym małym rozbójniku faktycznie z bandyty jest.
Spokojnie! Ilości zdrobnień, jaka powstała aby określić tego słodziaka nie da się policzyć.
Na początku tego wpisu chciałabym zaznaczyć, że nie jestem weterynarzem ani behawiorystą, a wpis jest jedynie opisem moich przemyśleń i doświadczeń. Zdecydowałam się to zrobić, ponieważ kilka lat temu znalazłam się w trudnej sytuacji – podjęcia decyzji o podróży ze zwierzakiem. Sama decyzja okazała się być jednak szczytem góry lodowej, bo informacje dotyczące tego rodzaju podróży nie są łatwe do uzyskania. Dla pełnego zrozumienia sytuacji warto, abyście na pozątku wpisu zapoznali się z Bandzim.
Bandzi (bo tak najczęściej go nazywam) to kot atencjusz. Bardzo wrażliwy, lubi się przytulać i nie znosi być sam. Zawsze siedzi koło mnie, a gdy tylko trochę się odsunę to on wstaje i przysuwa się żeby chociaż dotknąć mnie łapką. Dosyć szybko przywiązuje się do człowieka, ale nie znosi zmian otoczenia (jak zresztą większość kotów). Uwielbia leżeć na kaloryferze i wychodzić na spacery na balkon.
Najbardziej przywiązany jest do mnie. Kiedy zostawiam go pod opieką w znanym mu środowisku nawet na kilka tygodni, to zawsze po powrocie wita mnie bardzo zadowolony, przytula się (dosłownie), śpi blisko mnie. To jest najważniejszym powodem, dla którego nie lubię go zostawiać, bo wiem, że tęskni (zresztą ja również).
Mówi się, że koty są wredne i głupie, co z naukowego punktu widzenia nie jest prawdą, ponieważ koty posiadają więcej zwojów mózgowych niż na przykład psy (o czym mówił między innymi śp. prof. Vetulani w tym wykładzie). Koty nie lubią gdy się im rozkazuje, nie lubią gdy nie dostają tego, czego chcą, gdy stawia się je w nowych sytuacjach i nowym środowisku. Nie lubią, gdy nie mają kontroli nad tym, co się dzieje wokół nich, po prostu lubią żyć po swojemu w znanym im środowisku.
Bandzi jest dokładnie tego typu zwierzęciem, dlatego zazwyczaj staję przed wyborem mniejszego zła. Zostawić go pod opieką z kimś do kogo jest mniej przywiązany, czy zabrać ze sobą w podróż i postawić go w sytuacji stresującej i niekomfortowej.
Kiedy zdecydować się na podróż ze zwierzęciem?
Zanim zdecydowałam się na pierwszą podróż z moim zwierzakiem zastanawiałam się jak się do tego przygotować i czy na pewno go ze sobą zabierać. Udałam się do 4 różnych weterynarzy (naturalnie to była moja pierwsza myśl), aby zasięgnąć ich opinii i wskazówek.
Muszę niestety przyznać, że od żadnego z nich nie uzyskałam w zasadzie żadnej sensownej pomocy. Żaden nie doradził mi co powinnam rozważyć i co wziąć pod uwagę przed podróżą, żaden nie powiedział jaki wpływ takie podróże mogą mieć na zwierzę. Wszyscy weterynarze byli rekomendowanymi specjalistami.
Czego się NIE dowiedziałam?
- jaki wpływ taka podróż może mieć na zwierzę? Odpowiedź weterynarzy: „Koty nie lubią podróżować, nie jestem w stanie pani powiedzieć jaki wpływ taka podróż będzie miała na pani kota”,
- jak przygotować zwierzę do takiej podróży? „Nie ma specjalnych przygotowań, tylko paszport będzie potrzebny”,
- czy można zabrać zwierzę na pokład samolotu? „Nie mam pojęcia, to zależy od linii lotniczych”,
- jakie wymagania powinnam spełnić przewożąc kota do USA od czego zacząć, gdzie się udać? „Nie mam pojęcia to zależy od przepisów wewnętrznych USA”
- i tak dalej…
W efekcie trafiłam w końcu na osobę, od której dowiedziałam się najwięcej i która jest naszym weterynarzem do dziś (Vetmedica Gabinet Weterynaryjny). Pani Agnieszka ma ogromną wiedzę dotyczącą podróżowania ze zwierzętami do różnych krajów. Zawsze potrafi coś doradzić, ale pamiętaj, że ostateczne decyzja, odpowiedzialność za zwierzę i przygotowanie się do podróży należy do ciebie. Paszport w Krakowie uzyskałam od Zdrowie Pupila.
W mojej opinii, warto podróżować z kotem w tak daleką trasę (moja podróż w całości trwała około 30 godzin w jedną stronę) tylko i wyłącznie w momencie, gdy nie ma innego wyjścia lub gdy pobyt za granicą trwa dłużej niż 3 lub 4 miesiące. Dlaczego? Uważam, że jest kilka ważnych powodów, które należy wziąć pod uwagę.
Zwierzę
Dla zwierzęcia każda podróż to ogromny stres, szczególnie dla kotów i jest to jeden z najważniejszych aspektów. Przywiązanie do właściciela też jest bardzo ważne, więc jeśli nie jest to długi pobyt, warto rozważyć zostawienie pupila pod dobrą opieką. Zanim podejmiesz decyzję, zastanów się czy na pewno warto ciągnąć zwierzaka ze sobą. Transport, szum lotniska i samolotu, zmiany ciśnień, nieustanny chaos podróży też na niego oddziaływują.
Udomowione koty podczas podróży nie mają dostępu do kuwety, co jest dodatkowym stresem dla zwierzęcia. Psy okazjonalnie, na niektórych lotniskach mogą korzystać ze specjalnych przestrzeni, które nazywają się Pet Relief Areas. Taka przestrzeń znajduje się głównie na lotnisku, ale są również (chociaż bardzo rzadko) na zewnątrz. Wygląda to mniej więcej tak:
Osobiście muszę przyznać, że w praktyce nie jest tak kolorowo. Te przestrzenie są jednak zazwyczaj małe (2m x 2m) i bardzo… śmierdzące. Nie wpuściłabym tam swojego zwierzaka również ze względu na higienę, sama byłam świadkiem kilka razy we Frankfurcie i San Francisco, jak osoby z psami otwierały drzwi do Pet Relief Area i zamykały je z obrzydzeniem. Ale bywa i tak, że nie mamy wyboru.
Koty są bardzo wrażliwe na wszelkie bodźce, dlatego łatwo mogą się wyrwać i uciec, w związku z czym podczas całej podróży powinny bezwzględnie podróżować na smyczy. Najlepiej, aby w większości przebywały w specjalnym lotniczym transporterze. Mój kot osobiście go nie znosi, więc gdy tylko mam okazję, wypuszczam go (oczywiście na smyczy), a on zazwyczaj znajduje przyjazną sobie przestrzeń (np. pod krzesełkiem) i bacznie przygląda się okolicy.
Co stresuje kota podczas podróży?
- szum lotniska, szum samolotu, głośne rozmowy, nagłe niespodziewane odgłosy
- ludzie – ilość osób, które obserwuje w otoczeniu swojego transporterka działa na kota bardzo niekorzystnie, to raczej spokojne stworzenia, lubiące towarzystwo bliskich, uciekają przed tłumami
- ciasnota – nienawidzą zamkniętych przestrzeni
- samotność – będąc zamkniętym w transporterze kot nie ma kontaktu fizycznego z opiekunem, czuje się zagrożony
- niestabilność – kot jest cały czas przestawiany, przenoszony, podnoszony, a transporter obija się o walizki, czy ciasne przejścia w samolocie, przestrzeń między siedziskami itp.
- brak możliwości skorzystania z kuwety – to naprawdę bardzo stresuje kota
Organizacja
Stworzenie maksymalnie komfortowych warunków podróży dla takiego zwierzęcie wymaga ogromnego nakładu czasu i zaangażowania, nie mówiąc już o nakładzie finansowym. Muszę tutaj przyznać, że absolutnie nikt nie pomoże w tym właścicielowi zwierzaka, jesteś zdany sam na siebie. To nie lada wyzwanie, nad którym trzeba się zastanowić zanim zdecydujesz się na podróż ze zwierzakiem.
Z kim będzie trzeba się skontaktować i gdzie można znaleźć przydatne informacje?
- weterynarz powiatowy (Polska) /stanowy (USA)
- weterynarz
- linie lotnicze
- prawo kraju docelowego
- prawo unii europejskiej
Wydatki
Nie ukrywajmy, przewóz zwierzęcie na pokładzie samolotu (i nie tylko) jest bardzo kosztowny. Zastanów się, czy jesteś w stanie pokryć wszystkie koszty.
Oto wydatki, z którymi musisz się liczyć:
- szczepienia (około 100zł)
- wystawienie paszportu (około 150 zł razem z wizytami), pamiętaj, aby wykonać je najlepiej około dwa miesiące przed planowanym wylotem
- transporter i akcesoria podróżne (od 300 zł i wzwyż w zależności od rodzaju transportera)
- dokumenty podróży i bilet (od 400 zł lub wzwyż w zależności od linii lotniczych i destynacji)
Podsumowując – to wydatek około 1000 zł lub wzwyż w zależności od stawek weterynarzy, cen akcesoriów, destynacji i cen linii lotniczych.
Kiedy można zabrać zwierzę na pokład samolotu?
Przede wszystkim wtedy, kiedy zezwalają na to linie lotnicze. Często jest tak, że na pokładzie nie może znajdować się jednocześnie więcej niż trzy zwierzaki, dlatego warto zakupić zwierzęciu bilet jak najwcześniej i zagwarantować mu miejsce.
Które linie lotnicze pozwalają na przewóz zwierząt on board? Przygotowałam dla was specjalną listę, stan na datę publikacji wpisu, czyli rok 2020:
- Delta Airlines
- Volaris
- Spirit Airlines
- Lufthansa
- Avianca Airlines
- Southwest
- United Airlines
- Lot
- Air Canada
- Air France
- JetBlue
- Alaska Air
- KLM
- Swiss
- SAS
- Alitalia (tylko na wybranych destynacjach)
- Iberia
- Avian Airlines US
- Allegiant Air
- British Airways
- Air Canada
- Finnair
- Norvegian
- Turkish Airlines
Tanie linie lotnicze takie jak Wow Airlines, Ryanair czy Wizz Air nie zezwalają na przewóz zwierząt na pokładzie samolotu. Szczerze mówiąc, trochę tego nie rozumiem. Nauczona amerykańskim doświadczeniem, gdzie w naprawdę małych samolotach ludzie podróżują na pokładzie z naprawdę dużymi zwierzętami nie rozumiem, jak w XXI wieku niektóre linie wciąż na to nie pozwalają. Zwierzęta w dzisiejszych czasach stają się członkami rodziny, o które wyjątkowo się troszczymy i chcemy, aby podróżowały razem z nami.
Stąd mój apel szczególnie do Wow Airlines, Ryanair i Wizz Air – bądźcie postępowi, pozwólcie podróżować swoim pasażerom z ich ukochanymi zwierzętami!
Jak przygotować się do dalekiej podróży z kotem? Krok po kroku.
Krok 1
Kiedy już podejmiesz decyzję, że kot leci z tobą na pokładzie, musisz najpierw sprawdzić, czy zwierzę spełnia wymagania. Sprawdź to na stronie internetowej linii lotniczych, np. tutaj u Lufthansy, a w przypadku pytań zadzwoń na infolinię, aby się upewnić. Jeśli masz kłopot z językiem angielskim koniecznie poproś kogoś o pomoc, ponieważ wiele informacji jest właśnie w języku angielskim.
- W większości przypadków kot musi mieć minimum 15 tygodni, gdy podróżujesz z nim międzykontynentalnie (pamiętaj, że loty na terenie UE, a międzykontynentalne różnią się wymaganiami),
- Najlepiej byłoby, gdyby kot ważył do 5 kg, ponieważ razem z transporterkiem może ważyć 8 kg, chociaż w moim przypadku było to sprawdzane tylko na lotnisku Kraków Balice (które jest jednym z najgorszych lotnisk, na jakich byłam, a jego obsługa pozostawia wiele do życzenia),
- Nie może być zbyt dużym zwierzęciem, bo nie zmieści się w transporterku, a przepisy w większości mówią, że zwierzę powinno swobodnie stać i móc obrócić się w transporterze (na lotniskach w większości traktują to z przymrużeniem oka).
Krok 2
Kolejnym krokiem powinien być odpowiedni wybór linii lotniczych. Z listy powyżej, wybierz te, które zezwalają na przewóz zwierząt na pokładzie i zarezerwuj bilet. Upewnij się, że kiedy czytasz ten wpis informacje są aktualne. Kiedy już wybierzesz odpowiednią linię lotniczą kup najpierw bilet dla siebie.
Kiedy będziesz już mieć bilet i będziesz pewny, ze linia zezwala na przewóz zwierząt na pokładzie (pet in cabin, pet on board) zadzwoń do twojej linii lotniczej i poproś, aby dodali do twojej rezerwacji zwierzę. Proponuję zadzwonić dwukrotnie, aby się upewnić, że zostało to zrobione jak należy. Dlaczego? Niestety w wielu przypadkach pracownicy nie mają zielonego pojęcia jak to zrobić, nie znają przepisów własnych linii, nie mówiąc o przepisać UE, czy US. Lepiej zadzwonić kilka razy, w tym kolejny raz przed samą podróżą, niż nie zostać wpuszczonym na pokład samolotu ze swoim milusińskim.
O moich nieciekawych doświadczeniach i niekompetencji pracowników linii lotniczych Lufthansy przeczytasz poniżej.
Opłaty za bilet dla zwierzęcia w większości linii lotniczych dokonasz na lotnisku podczas odprawy, tuż przed lotem. W większości przypadków nie ma możliwości dokonania tego online (oprócz amerykańskich United Airlines), chociaż czasem możesz dokonać płatności telefonicznie podając dane twojej karty kredytowej (to bezpieczne i normalne). Ponownie – upewnij się jeszcze tuż przed wylotem (nawet jeśli to wymaga zadzwonienia trzeci raz), że zwierzę jest zgłoszone personelowi pokładowemu.
Wiele linii lotniczych zezwala na przewóz dwóch lub trzech zwierząt jednocześnie podczas jednego rejsu, więc jeśli nie upewnisz się, że twoje zwierzę zostało zgłoszone, może okazać się na odprawie, że na pokładzie są już trzy zwierzaki, zaszła jakaś pomyłka i nie wpuszczą twojego pupila (więc pewnie i ciebie) na rejs.
Dodatkowo, przeczytaj wszystkie możliwe informacje znajdujące się na forach, blogach, stronach internetowych linii lotniczych. Linie lotnicze (szczególnie Lufthansa) niestety nie mają pojęcia o zasadach przewozu zwierząt. Ich wiedza ogranicza się do tego, że można je przewozić na pokładzie, albo nie można. Pracownicy są niewyszkoleni pod tym względem i nie licz na to, że uzyskasz od nich pomoc. O moich nieprzyjemnych doświadczeniach z Lufthansą (które jeszcze są w toku) przeczytasz kilka akapitów niżej i we wpisie w języku angielskim.
Krok 3
Zakup za wczasu wszystkie potrzebne akcesoria. Sprawdź wymiary transporterka lotniczego (zazwyczaj to 55 x 40 x 23 cm / 22 x 16 x 9 inches) i zamów go najlepiej w internecie. Wybór jest szeroki, od takich wypasionych za około 1000 zł (Hubuform Sleepypod Air) do zwykłych za 200/300 zł. Ja mam ten od Trixie.
Podczas podróży z kotem niezbędne będą też:
- wygodna smycz (polecam personalizowane od Ostolki), którą ma Bandzi
- małe pudełeczko na wodę
- przysmak, które zwierzę lubi najbardziej (branie karmy w mojej opinii nie ma sensu, bo kot Itak jej nie tknie, chociaż zawsze mam ją przy sobie w razie czego)
- wkład pochłaniający do transporterka (ja kupuję większy wkład niż transporterek, aby zawinąć go pod spód) i zawsze wkładam dwa, aby gdy jeden zostanie wykorzystany szybko i sprawnie wyjąć go bez potrzeby wyjmowania kota ze środka i wkładania drugiego wkładu pochłaniającego w towarzystwie innych pasażerów samolotu
- chusteczki higieniczne
- chusteczki antybakteryjne, w razie gdyby zwierzę się ubrudziło
- kocimiętka zwykła i kocimiętka w sprayu – wsypuję przed podróżą do transporterka, aby w miarę możliwości umilić kotu podróż
- feromony w sprayu – spryskuję nimi transporter przed podróżą (pamiętajcie, że nigdy nie spryskujemy transporteka, gdy kot jest w środku)
Wiele z tych rzeczy można kupić w fajnych cenach na Allegro. Pamiętaj, że dla kota jest to ogromny stres i mimo, że dla ciebie również, to właśnie on nie wie co się dzieje, nie wie dlaczego ktoś go zabiera i gdzie, nie wie jak długo jeszcze potrwa ta podróż i bardzo go to wszystko stresuje. To ty odpowiadasz za swojego zwierzaka, warto więc zaplanować podróż tak, aby jak najbardziej mu ją umilić i aby być przygotowanym na wszelką ewentualność.
Krok 4
Sprawdź wszystkie informacje i zapoznaj się z zasadami prawa Europejskiego i tych obowiązujących w kraju docelowym. To ty odpowiadasz za zwierzę od początku do końca jego podróży. Jeśli źle się do niej przygotujesz może się okazać, że zwierzę skończy w trzymiesięcznej kwarantannie w Kaliforni. Prawo Europejskie znajdziesz tutaj.
Krok 5
Weterynarze w większości nie zalecają podawać kotom środków uspokajających, dlatego, że koty mają słabsze serca i może to wywołać niepożądane skutki. Jednym słowem, lepiej, aby kot czuł trochę adrenaliny, ale to zależy od zwierzęcia i najlepiej skonsultować się w tej sprawie z weterynarzem. Weź przysmak, który najbardziej lubi, zapewnij wodę i komfortowe warunki podróży.
Pamiętaj o terminach! Szczególnie szczepienia przeciwko wściekliźnie należy wykonać wcześniej. Warto zauważyć, że szczepienia nie mogą mieć daty wcześniejszej niż data wydania paszportu. Więcej informacji o paszporcie znajdziesz tutaj, a o szczepieniach tutaj.
Pamiętaj, że paszport wydaje uprawniony lekarz weterynarii i musi zobaczyć zwierzaka. Konieczne będzie też spotkanie z odpowiednim dla twojego rejonu powiatowym lekarzem weterynarii, ale na tą wizytę już nie musisz brać kota. Aby uzyskać więcej informacji np. w Krakowie, zadzwoń tutaj.
Krok 6
Przygotuj kota do podróży. Otwarty i spryskany feromonami/kocimiętką transporter postaw w miejscu, w którym zwierzak często przebywa, najlepiej co najmniej dwa tygodnie przed wylotem, aby kotek miał czas się z nim polubić.
Zastanów się, który przysmak będzie ci najwygodniej podawać w trakcie lotu i zapoznaj z nim zwierzaka. Upewnij się, że to ten, który najbardziej lubi i zabierz go na lot. Pamiętaj, że nie można głodzić kotów przed ani w trakcie lotu!
Lot
Zasady
- Jeśli zwierzę nie jest twoim wsparciem emocjonalnym (co podobno można łatwo załatwić u psychologa, ja już nie miałam do tego głowy) nie będziesz mógł wyjąć go z transporterka podczas lotu.
- Gdy siedzisz w miejscu, gdzie przed tobą nie ma żadnych foteli dostaniesz Animal belt, który będziesz musiał przypiąć z jednej strony do transporterka, z drugiej do twojego pasa bezpieczeństwa.
- Gdy siedzisz w miejscu, gdzie przed tobą są fotele, należy umieścić transporterek w przestrzeni pod fotelem naprzeciwko. Jeśli chcesz podróżować z dwoma kotami musisz wykupić dodatkowy bilet, ponieważ w tej przestrzeni mieści się tylko jeden transporter.
Objawy
Co będziecie mogli zaobserwować u zwierzaka podczas lotu?
- Miauczenie – to normalne. Nie podoba mu się sytuacja, w której się znalazł, więc bardziej pretensjonalne koty będą miauczeć, wyć i demonstrować swoje niezadowolenie wszystkim pasażerom. Uwierzcie mi, to może trwać godzinami
- Przyspieszony oddech i bicie serca – klatka piersiowa kociaka zdecydowanie szybciej się podnosi i opada w takich sytuacjach
- Dreszcze – kot się po prostu trzęsie ze strachu. Widać nawet, jak czasami trzęsie mu się pyszczek, a jak dotkniecie ciała zwierzaka poczujecie drgania
- Mokry nos – Bandzi w samolocie kichał i miał cały czas wilgotny nos
- Oczy – przymrużone, łzawiące oczy zwierzaka, w których możecie zobaczyć niezadowolenie
- Futro – kot w sytuacjach stresujących gubi futro, które wypada po prostu garściami. Nie martw się, kot nie wyłysieje 😉
Moje wskazówki
- Podczas lotu dbaj o swojego zwierzaka. Co chwilę wkładaj rękę do transporterka i głaszcz go, aby czuł, że jesteś obok. Jeśli nie chce pić, zmocz palce w wodzie i posmaruj mu pyszczek, kot z pewnością się obliże. Musisz być pewien, że podczas tak długiej podróży napił się chociaż odrobinę wody i cokolwiek zjadł. Nie można go głodzić przed podróżą ani w jej trakcie.
- Weź mały bagaż podręczny, abyś mógł skupić się na zwierzaku. Poza tym, transporter znajdujący się pod fotelem naprzeciwko ciebie zajmie całe miejsce przeznaczone na bagaż podręczny.
- Staraj się wybierać loty łączone z jak najkrótszym czasem na przesiadkę, podróż szybciej minie.
- Jeśli tylko masz możliwość staraj się wypuścić zwierzaka z transporterka, pomimo, że nie jest to prawnie dozwolone… Na przykład na lotnisku w cichym i ustronnym miejscu, gdzie zwierzę będzie mogło czuć się bezpiecznie. Ja ukradkiem wypuszczam kota również w samolocie. Podczas ostatniego lotu trwającego osiem godzin sama siedziałam na kawałeczku fotela, a na reszcie rozpłaszczony był Bandzi, przytulony do mnie z jednej strony, spał całą drogę. Zrobiłam to oczywiście nielegalnie, przykrywając go kocem, aby personel pokładowy nie miał pretensji. Kot spał smacznie całą podróż i minęła mu zdecydowanie lepiej niż w transporterze.
- Nigdy nie wyjmuj kota z transportera podczas lądowania i startu. W tej sytuacji musi poradzić sobie sam, ponieważ nie chcesz gonić go po całym samolocie. Transporter zapewni mu również bezpieczeństwo podróży.
- Kiedy korzystasz z toalety lub opuszczasz swoje miejsce zawsze upewnij się, że transporter jest zamknięty, a kot bezpiecznie siedzi w środku. Kiedyś byłam świadkiem sytuacji, że dziewczyna obok mnie przewoziła dwa koty, nie domknęła transportera wychodząc do toalety i ku zdziwieniu wszystkich pasażerów jeden z nich powędrował za swoją panią zobaczyć, gdzież to ona się udała. W Alaska Airlines sytuacja wszystkich rozbawiła, a stewardessa czekała, aż kotka trafi na miejsce, ale z mojego doświadczenia wynika, że w Europie (szczególnie Lufthansie) nie byłoby tak kolorowo.
- Być może kot będzie chciał chować się pod siedzenie, wyrywać z transporterka albo uciekać (sam nie wiedząc gdzie). Ty jesteś mądrzejszy od niego bo wiesz, że nie ma gdzie uciec, więc twoim zadaniem jest trzymać pupila blisko siebie.
Moje doświadczenia
Wylot z Polski do Ameryki
To była naprawdę bułka z masłem w porównaniu do tego, co się działo w drodze powrotnej. Sprawdziłam prawo kalifornijskie (lądowałam w San Francisco) tutaj i prawo Europejskie tutaj. Zaszczepiłam kota przeciwko wściekliźnie i zrobiłam szeregi innych badań i szczepień, wyrobiłam mu paszport. Zakupiłam bilet i fru!
W Krakowie na Balicach podczas odprawy Panie nie wiedziały do końca co zrobić z kotem i były zdziwione, że biorę go na pokład, ale nie robiły problemów i odpuściły sprawę. Sprawdziły paszport i wagę kota i puściły mnie do odprawy bezpieczeństwa.
Na odprawie bezpieczeństwa poproszono mnie o wyciągnięcie kota z transportera i ściągnięcie mu smyczy – tutaj moja wskazówka – nigdy przenigdy się na to nie zgadzajcie, bo kotu wystarczy sekunda, aby jednym susem zniknął z waszego życia na zawsze, szczególnie na dużych zatłoczonych lotniskach.
Smycz zazwyczaj nie piszczy na bramkach, przynajmniej nie ta od Ostoliki, więc wbrew zaleceniom celnika przebiegłam z kotem na rękach przez bramki i powiedziałam zdecydowanie, że nie ściągnę mu smyczy. Pan celnik zapytał (uwaga!) jak ma skontrolować kota, na co ja odpowiedziałam, że w dowolny sposób. Pan spojrzał dziwnie i kazał mi zbierać rzeczy i wsiadać do samolotu. To nie pierwsza sytuacja dowodząca, że celnicy nie są przygotowani na kontrolę zwierząt na lotniskach (ani w Polsce, ani w Niemczech, ani w USA, o czym przeczytacie poniżej).
Podróż minęła w miarę spokojnie, Bandzi był cały czas przy mnie (przykryty gazetą albo kocem wydawał się niewidoczny) i dobrze zniósł podróż. Tylko dwa razy wymieniałam mu wkład w transporterku. Kiedy leżał obok mnie na fotelu też leżał na wkładzie pochłaniającym (w razie czego). Wypił trochę wody i zjadł kilka przysmaków. Nigdy nie chce jeść zbyt dużo w trakcie podróży. Nie miauczał zbytnio, a załoga przymykała oko jak ogon za bardzo wystawał spod koca. Podróżowałam Lutthansą i American Airlines.
Wylot z Ameryki do Polski
To był koszmar. Zwierzę było ze mną w USA przez około pół roku, a z powrotem do Europy podróżowałam Lufthansą. Sprawdziłam informacje dotyczące przewozu z USA do UE i okazuje się, że na stronie Lufthansy błędnie jest podana informacja, że potrzebny jest Certyfikat (Endorsement) zdrowia zwierzęcia.
Nie daj się wmanewrować! Taki certyfikat jest potrzebny tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zwierzę nie posiada paszportu albo ważnych szczepień. Zadzwoniłam więc do Lufthansy (4 razy) i otrzymałam informację (4 razy), że jeśli nie będę posiadała certyfikatu nie zostanę wpuszczona na pokład. Tłumaczyłam, że prawo Unii Europejskiej jest inne, a zwierzę posiada ważny paszport, ale przedstawiciele linii lotniczych wciąż upierali się przy swoim. A tak w ogóle, to dowiedziałam się (4 dni przed wylotem), że ktoś popełnił błąd i zwierzęcia nie ma na mojej rezerwacji…. ale o tym za chwilę.
Udałam się więc do Stanowego Lekarza Weterynarii, do zwykłego weterynarza i uzyskałam certyfikat (3 dni załatwiania, 500 mil podróży i $300 wyrzucone w błoto). Należy dodać, że ów Certyfikat zdrowia podaje takie same informacje (dokładnie!) jak Paszport Zwierzęcia UE. Certyfikat wystawia właściwy dla danego stanu w USA Animal and Plant Health Inspection Service U.S. DEPARTMENT OF AGRICULTURE.
Skontaktowałam się również w tej sprawie z TSA (Transportation Security Administration) oraz Konsulem Generalnym RP w Los Angeles, który był zaskoczony całą sytuacją. Żadna z tych instytucji nie rozumiała, dlaczego linie lotnicze stawiają swój wewnętrzny regulamin ponad prawem europejskim i każda z tych instytucji potwierdziła, że na podróż do Europy wystarczy Paszport i ważne szczepienie przeciwko wściekliźnie.
Szanowna Pani,
Moim zdaniem jest to dziwne, bo właśnie temu, jak rozumiem, ma służyć idea posiadania paszportów unijnych dla zwierząt. Zresztą ta informacja jest potwierdzona w dwóch źródłach – polskim, które wysłałem oraz amerykańskim.
Mimo wszystko życzę udanej podróży i spokojnego pobytu w Europie.
Z poważaniem,
Konsulat Generalny RP w Los Angeles
Kontaktowałam się również z weterynarzami lokalnymi, USDA (United States Department of Agriculture) z wydziałem APHIS (Animal and Plant Health Inspection Service), gdzie jasno jest zaznaczone, że jeśli zwierzę ma paszport, dokumenty takie jak Health Certificate i Endorsement nie są potrzebne. Informacje znajdziesz tutaj. Certyfikat zdrowia i zezwolenie są wymagane tylko i wyłącznie wtedy, gdy przewozisz zwierzę na pokładzie samolotu z USA do UE i zwierzę nie posiada paszportu UE.
Ze względu na to, że Kilkanaście telefonów, które wykonałam do Lufthansy okazało się nieskutecznych (cały czas upierali się, że muszę załatwić certyfikat), postanowiłam nie ryzykować. Dobrze wiemy, że przedstawiciel linii lotniczych może nie wpuścić pasażera na pokład samolotu z byle powodu.
Podczas podróży do Polski NIKT, absolutnie żaden pracownik linii lotniczych nie zainteresował się kotem, nie zajrzał do transporterka, nie zapytał o dokumenty, ani o to jakie to w ogóle jest zwierzę, ani o to co to za transporter. Wielu pracowników nawet nie zauważyło, że na ich pokładzie było zwierzę (leciałam trzema różnymi samolotami). Myślę, że gdybym wiozła małego niedźwiedzia, smoka lub trzy jadowite węże również nikt by się nie zorientował. Nie wspomnę już o tym, że ani razu nie wyciągnęłam paszportu, czy certyfikatu, po który jechałam 200 mil do stanowego weterynarza w Sacramento.
Brak zainteresowania został zrekompensowany przez złośliwych i niekompetentnych pracowników podczas kontroli na lotnisku we Frankfurcie. Najpierw pan kazał wyciągnąć pieska (!!!!) z transportera, a później zdjąć mu smycz i przejść przez bramki bez zwierzęcia (nie wiem co Bandzi miałby wtedy robić?). Oczywiście zacytowałam mu przepisy TSA, które mówią, że zwierzę podczas kontroli ma być cały czas na smyczy, na co pan wezwał… policję. Żalił się policjantowi, że nie wie jak się uporać ze mną i z kotem, aż w końcu wspólnie podjęli decyzję, że Bandzi zostanie w transporterze i przeniosę go przez bramki. Cała sytuacja trwała około 40 minut a zachowanie celników było bardzo nieuprzejme, nieprofesjonalne i po prostu… żenujące.
Aktualnie jestem w trakcie reklamacji, i po kilkunastu wymienionych wiadomościach, gdzie musiałam tłumaczyć Lufthansie regulacje Unii Europejskiej, linie lotnicze wreszcie przyznały się do błędu i zaoferowano mi zwrot poniesionych kosztów, co niestety mnie nie satysfakcjonuje. Nie chodzi oczywiście o pieniądze, ale o stracony czas, stres poniesiony przez mojego zwierzaka, którego bezsensownie musiałam wozić po lekarzach i przede wszystkim – na stronie wciąż są błędne informacje, a przedstawiciele linii lotniczych wciąż są niedoinformowani i wciąż podają przez telefon złe wymagania, co sprawia, że innych podróżników czekają podobne przygody. Sprawdziłam, dzwoniłam kilka razy po tej sytuacji.
Poza tymi strasznymi przygodami, Bandai jest bardzo dzielnym zwierzakiem. Wszystkie wyjazdy dzielnie znosił, a w międzyczasie było kilka mniej drastycznych wypadów.
Krótkie podróże
Bandzi jest prawdziwym kotem podróżnikiem. Zwiedził ze mną kawał świata, był ze mną nawet w Yellowstone, dokąd całkiem nieźle zniósł podróż samochodem. Znosi ją znacznie lepiej niż samoloty. Pamiętaj, że do samego parku nie można wwozić zwierząt, ale kociak może zostać na terenie turystycznym Yellowstone, na przykład w domkach rekreacyjnych, jak było w naszym przypadku.
Podróżując staram się trzymać go w transporterku, niestety kiedy podróżuję autem kot sprawia wrażenie jakby miał chorobę lokomocyjną. Tabletki nie pomagają. Natychmiast po uruchomieniu silnika wymiotuje i ma biegunkę jednocześnie, trzęsie się i traci futro. Jeśli więc podróżuję po amerykańskich szerokich, prostych drogach wypuszczam go z transportera, a wtedy wszystkie objawy znikają jak ręką odjął. Jego ulubionym miejscem jest fotel pasażera z tyłu, czasami zagląda na chwilę na podłokietnik co tam słychać na drodze.
Wiem, że takie podróżowanie z kotem nie jest zalecane, szczególnie z perspektywy potencjalnego wypadku, dlatego staram się ograniczać je do minimum.
Mam nadzieję, że wpis okaże się dla was przydatny, strasznie się rozpisałam! Życzę wam cudownych i przede wszystkim bezpiecznych podróży z waszymi zwierzakami i w razie pytań pozostaję do dyspozycji!
EDIT:
Podróżując w 2022 roku, podczas naszych samochodowych wojaży korzystam z tego siedziska. Bardzo polecam, kot fajnie znosi podróż.
[contact-form][contact-field label=”Podpis” type=”name” required=”true” /][contact-field label=”E-mail” type=”email” required=”true” /][contact-field label=”Witryna internetowa” type=”url” /][contact-field label=”Wiadomość” type=”textarea” /][/contact-form]