Såpe – kosmetyki naturalne

Såpe to moje najnowsze odkrycie – nareszcie znalazłam idealną markę kosmetyków naturalnych. Okazuje się, że można tworzyć kosmetyki z pasją – produkty robione ręcznie, nietestowane na zwierzętach, w ekologicznych opakowaniach, z naturalnymi składnikami, bogatym portfolio i w przystępnej cenie. Czego chcieć więcej? Poznajcie Såpe – markę tworzoną w Polsce od A do Z, której autorkami są dwie przyjaciółki.

Kosmetyki naturalne to nie trend – to konieczność. Za kilka lat będziemy inwestować tylko i wyłącznie w produkty, które są łaskawe dla naszej planety, posiadają jak najwięcej składników aktywnych i naturalnie pielęgnują naszą skórę. Plastikowe opakowania, niefortunne składniki, testy na zwierzętach – to wszystko mija. Konsumenci są coraz bardziej świadomi nie tylko zasad dobrej pielęgnacji skóry, ale również składników. Nareszcie nadeszły czasy, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że pielęgnacja skóry jest niezbędna, jest troską o dobre zdrowie i… działa. 

fot. www.makeupmanufacture.pl

Nigdy nie polecam na blogu niczego, czego sama nie stosuję lub kosmetyków, których nie kupiłabym ponownie. Zawsze dzielę się z wami tylko tym, co naprawdę zasługuje na uwagę. Marka Såpe zdecydowanie zasługuje na uwagę.

Twarz

Balsam do demakijażu

Såpe poznałam zupełnie przypadkiem, kiedy szukałam balsamu do demakijażu. Kupiłam, przetestowałam… zakochałam się. Balsamy tego typu nie są jeszcze zbyt popularne w Polsce, chociaż to szybko się zmienia. Często po prostu nie wiemy jak ich używać. W mojej pielęgnacji skóry już od dawna są absolutnie niezbędne jako pierwszy etap oczyszczania i demakijażu. Marka Såpe do mojej przesyłki dołączyła krótki i bardzo przydatny przewodnik:

fot. www.makeupmanufacture.pl

Moja metoda jest trochę inna, chociaż bliższa Metodzie nr 2. Biorę odrobinę w dłonie, rozcieram i wmasowuję w skórę – skóra powinna być sucha, moje dłonie także. Kosmetyk genialnie rozpuszcza wszystkie kosmetyki do makijażu, jak tusz do rzęs, podkład, pomadka. Świetnie oczyszcza skórę, usuwa nadmiar sebum i zanieczyszczenia. Całość spłukuję ciepłą wodą, a wszystkie te kroki wykonuję pod prysznicem.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Ten produkt ma doskonałe składniki, zawiera między innymi:

  • Masło shea
  • Olej z pestek moreli
  • Masło mango
  • Olej ze słodkich migdałów
  • Olej awokado
  • Witamina E

fot. www.makeupmanufacture.pl

Będzie świetny dla każdego rodzaju cery, nawet dla skóry tłustej. Moim zdaniem to obowiązkowy produkt i jedyna słuszna droga do demakijażu skóry. Jest bardzo delikatny, łagodzi podrażnienia, w zasadzie nie ma zapachu. Osobiście stosowałam konsystencję light, a pełna nazwa produktu brzmi Demakijaż – make me sauté light. Cena: 33 zł za 60 ml.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Pianka do twarzy Tea Time

Po takim balsamie należy zastosować kosmetyk na bazie wody. Marka Såpe oferuje piankę do mycia twarzy z najnowszej kolekcji Tea Time. Najważniejsze w kosmetykach na bazie wody jest dla mnie to, aby nie wysuszały skóry i nie powodowały efektu ściągnięcia. Początkowo myślałam, że produkt jest na bazie wyciągu z herbaty, ale okazało się, że jego głównym składnikiem jest Sodium Cocoyl z jabłka. Co to takiego? Otrzymywany z aminokwasów soku jabłkowego działa kondycjonująco i łagodząco. Kiedy nakładam piankę na dłonie w zasadzie jej nie czuję – jest lekka, świetnie się pieni, wygląda trochę jak… bita śmietana! Ma delikatny, przyjemny zapach i lekką puszystą konsystencję.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Pianka nie wysusza skóry, wręcz powiedziałabym, że mega ją nawilża – co nie jest takie oczywiste w przypadku pianek. Łatwo się „wyciska” z opakowania, lubię jej puszystą konsystencję, a po jej aplikacji w zasadzie nie musiałabym nawet nakładać kremu – przypominam, że mam skórę atopową! Pianka świetnie domywa resztki makijażu, ma piękny delikatny zapach, który kojarzy mi się trochę kwiatowo, trochę z cytrusami, a trochę z zapachem białej herbaty, sama nie wiem jak go zdefiniować.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Po zastosowaniu tego produktu mam wrażenie, że moja skóra jest dogłębnie oczyszczona, znikają suche skórki, robi się gładka i miękka, przygotowana na działanie kolejnych produktów. Dla mnie to duet idealny i niezawodny, naprawdę. Ta linia kosmetyków powstała z myślą o skórze suchej, wrażliwej i dojrzałej. W tej kolekcji znajdziecie również esencję i krem, które opisuję poniżej.

Inne składniki pianki to między innymi:

  • Woda
  • Gliceryna
  • Pantenol
  • Bioferment z bambusa
  • Ekstrakt z lukrecji

Pianka do mycia twarzy powstała z myślą o skutecznym, ale delikatnym oczyszczaniu – bez wysuszania i nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Zamknięta jest w buteleczce z pompką, która gwarantuje wygodne i higieniczne dozowanie produktu.

Såpe

fot. www.makeupmanufacture.pl

Jeszcze raz muszę zaznaczyć, że wszystkie produkty tej marki są naprawdę przyjazne dla portfela i uczciwie przyznam, że zakochałam się w każdym z nich. Otrzymujecie doskonałą jakość w świetnej cenie. Filozofią marki jest niespieszna pielęgnacja, chwila relaksu, drobne przyjemności. Wszystkie produkty są tworzone w skandynawskim stylu, w zgodzie z naturą, tradycyjnymi metodami.

Pianka Tea Time kosztuje 49 zł.

Hydrolat malinowy

Kolejnym produktem pielęgnacyjnym, nakładanym po balsamie i piance powinien być hydrolat malinowy. Zawsze kierujemy się zasadą – od najlżejszej konsystencji do najcięższej, najbardziej tłustej. Hydrolat marki Såpe jest chyba najlepszym, jaki kiedykolwiek miałam i na pewno będę polecać wam go wielokrotnie. Zacznijmy od tego czym w ogóle jest hydrolat – to woda kwiatowa, która jest otrzymywana w wyniku destylacji roślin parą wodną.

fot. www.makeupmanufacture.pl

W tym procesie wytwarza się olejek eteryczny, a pozostałością po jego produkcji jest woda podestylacyjna. To właśnie ją nazywamy hydrolatem. Jeszcze do niedawna powstałą w ten sposób wodę roślinną uznawano za bezwartościową. Jakiś czas temu odkryto jednak jej cenne właściwości. Znajdują się w niej rozpuszczalne w wodzie substancje odroślinne, takie jak aldehydy czy fenole, oraz niewielkie ilości olejku eterycznego (zazwyczaj jest to od 0,2% do 0,5%). Dany hydrolat będzie zatem mieć takie właściwości kosmetyczne jak roślina, z której go uzyskano. Odczyn hydrolatu (obojętny lub lekko kwaśny) jest zbliżony do pH naszej skóry. Możemy więc stosować go zamiast toniku, by przywrócić skórze naturalne pH zaburzone podczas demakijażu. Najlepiej wówczas aplikować go bezpośrednio na twarz. To jednak nie jedyne zastosowanie tego roślinnego półproduktu.

skleppestka.pl

fot. www.makeupmanufacture.pl

Warto posiadać wiedzę na temat rodzaju stosowanych kosmetyków – to pozwala dobierać je bardziej trafnie. Hydrolat malinowy jest stworzony na bazie wody aloesowej. Jest świetny! To delikatna mgiełka, którą można stosować nawet na makijaż w ciągu dnia, świetnie nawilża i odświeża skórę. Jest delikatna, nie działa jak „spryskiwacz”, ale raczej lekki dyfuzor, więc nie zrobi mokrych plam kiedy zastosujecie ją na podkład, czy na makijaż. Osobiście lubię spryskać nim też dłonie, działa naturalnie antybakteryjnie i nawilżająco.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Taki produkt jest dobry dla każdego rodzaju cery. Aloes łagodzi podrażnienia, koi skórę, zmniejsza zaczerwieniania. Owoce malin są z kolei bogate w witaminy – to jedna z przekąsek, które polecałam wam tutaj. Zawierają witaminy: A, B, C, E oraz doskonałe dla skóry kwasy owocowe, działają antyoksydacyjnie, czyli pomogą w walce z procesami starzenia się skóry.

Cena hydrolatu: 35 zł za 100 ml.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Esencja

Po zastosowaniu hydrolatu, który ma formę nawilżającej mgiełki, możesz zastosować produkt w formie esencji. Esencja Tea Time ma działanie nawilżające i odżywiające, jest skoncentrowanym produktem, który wspiera regenerację skóry. Ma podobny zapach jak mgiełka. Formuła tego produktu nie zawiera olejów, co dla mojej skóry jest najlepszym rozwiązaniem, bo często tłuste kosmetyki powodują na mojej skórze niedoskonałości i zaskórniki. Kosmetyk jest bardziej wodnisty, ale nie rozlewa się, bo woda jest jakby „stężona”.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Esencja Tea Time skrywa w sobie moc naturalnych składników:

– bioferment z bambusa, nazywany naturalnym silikonem, który poprawia nawilżenie skóry, zwiększając efekt wygładzenia i miękkości;

– D-pantenol o silnym działaniu nawilżającym, regenerującym i przeciwzapalnym;

– ekstrakt z lukrecji kojący skórę podrażnioną i łagodzący stany zapalne;

– bioferment z alg morskich, który działa jak tarcza, zwiększając ochronę skóry przed szkodliwym wpływem czynników atmosferycznych: wiatru, mrozu i deszczu, a także wspomaga pobudzenie mikrokrążenia i uelastycznienie naskórka oraz daje efekt liftingująco-ściągający.

Såpe

fot. www.makeupmanufacture.pl

Aplikuje się ją pipetką bezpośrednio na skórę, co sprawia, że produkt długo zachowuje swoją sterylność. Sprzyja temu również buteleczka z czarnego szkła zabezpieczając kosmetyk przed promieniami słonecznymi. Każdy z tych kosmetyków jest bardzo elegancki.

Cena esencji: 85 zł za 30 ml.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Krem do twarzy

Na końcu pielęgnacji z Såpe wystarczy nałożyć krem do twarzy. Jedna z pierwszych rzeczy, którą chciałam przetestować, to czy ten kosmetyk nadaje się pod makijaż. Otóż, sprawdza się doskonale! Przyznam, że zdążyłam użyć tego produktu tylko jeden raz, więc więcej testów jeszcze przede mną. To, co mogę powiedzieć na jego temat póki co, to, że kolor kremu jest żółty (jak jajko!). Kiedy nałożyłam go na skórę okazało się, że jego konsystencja jest lekka, rewelacyjnie się wchłania i pozostawia skórę nawilżoną, a zapach jest bardzo podobny do zapachu pianki i esencji, które stosowałam już wielokrotnie.

fot. www.makeupmanufacture.pl

To ten kosmetyk zawiera ekstrakt z zielonej herbaty (działanie kojące, ujędrniające, przeciwstarzeniowe). Kiedy zdecydujecie się na zakup tego kosmetyku to w prezencie dostaniecie szklaną (!) szpatułkę. Nakładanie kremu palcem bezpośrednio z opakowania nigdy nie jest najlepszym pomysłem, choć trzeba przyznać, że najbardziej wygodnym. Nigdy wcześniej nie spotkałam żadnego produktu, do którego dołączona byłaby szklana, nie plastikowa szpatułka. Ogromny plus!

fot. www.makeupmanufacture.pl

Krem ma eleganckie opakowanie i będzie dobry do każdego rodzaju cery. Myślę, że przede wszystkim ucieszy się z niego skóra dojrzała, sucha i wrażliwa. Zauważyłam nawet, że redukuje moje atopowe podrażnienia, łagodzi stany zapalne, więc polecam atopowcom.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Składniki?

  • olej z pestek malin
  • hydrolat malinowy
  • masło mango
  • skwalan z trzciny cukrowej
  • koenzym Q10
  • ekstrakt z zielonej herbaty
  • bioferment z alg morskich

fot. www.makeupmanufacture.pl

Cena kremu: 89 zł za 30 ml.

Ciało

Mus do ciała Makadamia

Makadamia – odżywczy mus do ciała jest wprawdzie przeznaczony do pielęgnacji ciała, ale myślę, że osoby z wrażliwą lub przesuszoną skórą mogą z powodzeniem stosować go również jako krem do twarzy. Ten produkt jest bardziej tłusty, ale ma lekką, puszystą konsystencję, jest na bazie olei i maseł. Oleje wykorzystane w tym kosmetyku działają regenerująco i odżywczo, a mimo tego dobrze się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie. Jest biały i pachnie lawendą!

fot. www.makeupmanufacture.pl

Mając skórę atopową zazwyczaj inwestuję właśnie w takie kosmetyki, ponieważ zauważam realną różnicę. Moja skóra jest po prostu ukojona. Mus zawiera między innymi:

  • Masło shea
  • Olej z orzechów makadamia
  • Masło kakaowe
  • Olej kokosowy
  • Olej z pestek moreli
  • Olej ze słodkich migdałów
  • Glicerynę
  • Witaminę E
  • Olejki eteryczne: Lawendowy, Różowy grejpfrut, Rozmaryn

fot. www.makeupmanufacture.pl

Cena musu do ciała: 42 zł za aż 120 ml!

Plaster na suche miejsca

Ostatnim produktem do testowania, który otrzymałam jest Plaster na suche miejsca. Dokładnie tak brzmi nazwa tego produktu i jeśli zastanawiacie się, czy kupić coś z marki Såpe, to ten kosmetyk jest absolutnym cudem! Od momentu, kiedy pierwszy raz go zastosowałam już się z nim nie rozstanę. Idealny na suche miejsca, ale również dla skóry atopowej. Używam go również do stóp, dłoni, rąk, a nawet na usta. Idealny produkt na zimę dla każdego, doskonały na prezent, moim zdaniem powinien być pod każdą choinką. Pachnie trochę lawendą, trochę eukaliptusem.

fot. www.makeupmanufacture.pl

Odżywia, regeneruje, zmiękcza naskórek, sprawia, że skóra jest miękka i gładka. Zawiera między innymi:

  • Olej orzechów makadamia
  • Olej ryżowy
  • Olej kokosowy
  • Wosk pszczeli
  • Masło shea
  • Witamina E
  • Olejki eteryczne: Trawa cytrynowa, Lawenda, Eukaliptus

fot. www.makeupmanufacture.pl

Taki skład gwarantuje, że kosmetyk będzie działał nawilżająco i natłuszczająco, a to jest niezbędne w pielęgnacji skóry atopowej. O zasadzie „złuszczać i natłuszczać” pisałam już tutaj.

Olej kokosowy łagodzi stany zapalne i podrażnienia, ma silne właściwości nawilżające, nawilża przesuszoną skórę. Wosk pszczeli ma właściwości bakteriobójcze oraz łagodzące, zapobiega wysuszaniu skóry. Kompozycja z olejów eterycznych trawy cytrynowej, lawendy oraz eukaliptusa działa przeciwbakteryjnie, przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia i wspomaga gojenie się ran.

Såpe

fot. www.makeupmanufacture.pl

Zanim go zastosujesz zrób próbę uczuleniową – produkt ma bogaty, ziołowy skład, a to zawsze stwarza ryzyko podrażnień. Plus za metalową nakrętkę – na pewno bardziej eko niż plastikowa. Cena plastra to: 34 zł za 60 ml, ale możesz kupić też mniejszą pojemność za 20 zł.

Wszystkie kosmetyki marki Såpe są ekologiczne, w eko opakowaniach, bazują na naturalnych składnikach, są produkowane ręcznie, nietestowane na zwierzętach, ale testowane dermatologicznie, produkowane w Polsce. Czy można wymienić więcej zalet?

fot. www.makeupmanufacture.pl

To nie tylko najlepsze kosmetyki pielęgnacyjne, ale również najlepsze kosmetyki naturalne! Jestem z tych produktów bardzo zadowolona, tak samo jak z faktu, że są przyjazne dla portfela. To dowodzi, że dbanie o skórę w wersji eko wcale nie musi być kosztowne. Jednym słowem – bardzo polecam. Dziękuję Såpe!

Do siedemnastego grudnia 2020, na kod XMASS20 macie 20% zniżki i piękne świąteczne opakowania!